w ciekawostkach napisali że zmienono zakończenie. czy wie ktoś jakie było to pierwsze?
No wlasnie...;) Ale raczej malo kto wie. Happy End bylby rzezywiscie trafny, bo to zakonczenie nie nalezalo do
najmilszych;)
no właśnie i ja tu nie rozumiem tego zakończenia.
ona poszła do tego męża a Will zaczął pisać "Wieczór 3 króli' <--- tak mnie się zdaje i było tam że statek w trakcie sztormu zaczął się topić przeżyła tylko jedno osoba... i z tego co mi sie wydaje że to była ta jego ukochana, szła po tym piasku i tak, dalej i dalej.
ale moje pytanie jest takie ---> czy Willa pisał to, czy się stało naprawdę, że ona płynela z mężem statakiem i ten się rozbił a ona przeżyla na jakieś wyspie??? szczeże zakończenia nie rozumiem, może i nazwiecie mnie jakąś nie teges ale nie kumam tego! no, chyba że ktoś mi to wytłumaczy ;p
moim zdaniem Will źle zyczył dla Lorda i chciał, żeby statek się rozbił, przeżyła tylko jego ukochana i pewnego pięknego dnia do niego wróciła. ;)
btw. rola Williama została źle dobrana.xd Szekspir podobno był niesamowicie brzydki, a Joseph do najgorszych nie należy.xd
heh, podobno, tylko podobno na 100% to nie wiadomo :p
no, ale gdyby zamiast Josepha dali by jakiegoś paszteta to nikt by nie poszedł do kina ;p
Pokręciłyście wszystko. :D
FIlm kończy się tak,że William rozstaje się z ukochaną, bo wiadomo, nie mogą być razem.
Postanawia więc, na pamiątke ich związku i napamiątkę Violi stworzyć własną sztukę.
To co widzimy potem,( czyli rozbicie statku i spacerującą kobietę )to ukazane sytuacje napisane w sztuce przez Szekspira.
Nie są to prawdziwe zdarzenia, które miały miejsce po rozstaniu, a jedynie zobrazowanie tego co William pisał.
Jasne?:D
To kino, tu powstają i żyją nierealne historie, więc niekoniecznie owe poetyckie zakończenie musiało być wyłącznie częścią sztuki. Każdemu do własnej interpretacji.
Oczywiście, że końcówka filmu jest identyczna z początkiem "Wieczoru Trzech Króli", co jednak nie znaczy, że statek, którym płynęła Viola nie mógł zatonąć naprawdę. To jest moim zdaniem kwestia interpretacji. Tego w co my, widzowie, zechcemy uwierzyć. Ja muszę przyznać, że nie wiem jaką interpretację przyjąć, bo za każdym razem, gdy oglądam ten film, co innego wydaje mi się prawdziwe. Dla mnie to jest niezwykle inspirujący film. Jedna opowieść staje się początkiem kolejnej, którą każdy z nas sam może sobie dopowiedzieć. Pozdrawiam serdecznie :)